Nowy Targ Road Challenge 2017
Nowy Targ Road Challenge 2017
Ten wyścig był dla mnie jednym z głównych punktów sezonu 2017. W zasadzie już rok temu, gdy podczas ostatniego etapu złapałem gumę i straciłem szansę na walkę o podium, obiecałem sobie, że na kolejną edycję wracam mocniejszy i walczę o najwyższe lokaty. I tak zrobiłem, ale po kolei.
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to jedyna taka impreza w Polsce, na której najlepsi amatorzy w kraju mogą rywalizować ze sobą na wyścigu etapowym w górach, mając jednocześnie namiastkę tego co zawodowcy na wielkim Tourze. Nowy Targ Road Challenge to najcięższy, a zarazem najlepiej zorganizowany etapowy event. Choć często dramatyczny w przebiegu, ale organizowany w cudownych okolicznościach przyrody. Naprawdę nasze góry są wyjątkowe (jednak dlaczego takie strome? ;)) Organizatorzy, czyli Krystian z Cezarym mają pełną świadomość, że wyścig jest dla nas i to my zawodnicy jesteśmy głównymi aktorami w tym spektaklu. Ukłony dla całego Teamu, a szczególnie dla Żon organizatorów, które wykonują naprawdę niesamowitą pracę.
Ten wyścig był dla mnie jednym z głównych punktów sezonu 2017. W zasadzie już rok temu, gdy podczas ostatniego etapu złapałem gumę i straciłem szansę na walkę o podium, obiecałem sobie, że na kolejną edycję wracam mocniejszy i walczę o najwyższe lokaty. I tak zrobiłem, ale po kolei.
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to jedyna taka impreza w Polsce, na której najlepsi amatorzy w kraju mogą rywalizować ze sobą na wyścigu etapowym w górach, mając jednocześnie namiastkę tego co zawodowcy na wielkim Tourze. Nowy Targ Road Challenge to najcięższy, a zarazem najlepiej zorganizowany etapowy event. Choć często dramatyczny w przebiegu, ale organizowany w cudownych okolicznościach przyrody. Naprawdę nasze góry są wyjątkowe (jednak dlaczego takie strome? ;)) Organizatorzy, czyli Krystian z Cezarym mają pełną świadomość, że wyścig jest dla nas i to my zawodnicy jesteśmy głównymi aktorami w tym spektaklu. Ukłony dla całego Teamu, a szczególnie dla Żon organizatorów, które wykonują naprawdę niesamowitą pracę.
Tegoroczna trasa zbliżona do tej z ubiegłego roku, Pierwszy etap to tradycyjnie czasówka pod Przełęcz Knurowską, aczkolwiek tym razem meta na dole. Oznacza to, że trzeba wjechać szybko i jeszcze szybciej zjechać :) Nie jestem specjalistą w samotnej i takiej krótkiej jeździe, ale pojechałem bardzo dobrze, bo podjazd zrobiłem 3 sekundy szybciej niż w zeszłym roku. Niestety czas zjazdu uzyskałem jeden z ostatnich :) To mnie nie widzi, bo jak 63 kg ma szybko jechać z góry ? Średnie waty na podjeździe 355, co nie jest szczytem moich możliwości, ale tego dnia czułem że szybciej nie pojadę, dlatego z 8 miejsce Open i 2 w kategorii byłem bardzo zadowolony. Do Piotra Tomany straciłem niecałą minutę, a do Roberta Bobki czyli zwycięzcy w kategorii 10 sek. Jednak najbardziej ucieszyło mnie to, że czas samego podjazdu miałem tylko 3 sekundy gorszy od Roberta, co w perspektywie sobotniego, królewskiego etapu napawało mnie optymizmem.
Drugi etap również bardzo podobny do tego z przed roku, tylko nieco zmieniona końcówka. Główna część prowadziła po strasznie stromych „ściankach” naszych sąsiadów Słowaków. Tego dnia czułem się rewelacyjnie, tempo niemalże ospałe i jazda w dużej grupie pozwalała maksymalnie oszczędzać nogi i czekać na decydujące podjazdy. Do pokonania mieliśmy dwie rundy, na każdej z nich bardzo strome podjazdy. Już na pierwszych czułem świetne przygotowanie. Na Górskich premiach oraz kluczowych, najstromszych momentach śmiało mogę napisać, że wjeżdżałem z pierwsza trójką, czwórką najlepszych górali tego wyścigu. Wiedziałem że ostatni podjazd na Słowacji będzie decydującym i też tak się stało. Kosmiczne tempo Piotrka wytrzymało nas kilku i w takim składzie mknęliśmy do mety. Między innymi byli to Piotr Tomana, Marcin Kobiałka, Maciej Habrat, Marek Wojnarowski, Patryk Wójcik, Rober Bobka, Marek Stram i ja. Przed samą metą, już na płaskim odcinku doszło do nietypowej sytuacji. Cała nasza trójka z kategorii, czyli Marek, Robert i ja, tak zaczęliśmy się pilnować i czarować, że odpuściliśmy pozostałych. Co ciekawe nie wynikało to z braku sił, tylko tego jak bardzo każdy z nas pilnował drugiego :) Teraz mocno tego żałuję, bo czułem, że mogę powalczyć o podium Open, ale stało się jak się stało. Na ostatnim już podjeździe, na 4 km do mety zaatakowałem moich kolegów i solo dojechałem na kreskę, mocno zbliżając się do młodszych kolegów przodu. Tym samym odrobiłem straty do Roberta w kategorii oraz wyszedłem na prowadzenie. Zanotowałem też awans Open na 6 miejsce.
Ostatniego etapu mocno się obawiałem, ponieważ faworyzował on zawodników bardziej klasycznych a nie górali. W miarę płaskie rundy, wietrzne, a do tego miejscami mokra szosa, dodatkowo tego dnia spadek temperatury. Etap jednak ułożył się dla mnie bardzo dobrze, ponieważ odskoczyli zawodnicy z młodszych kategorii oraz dwóch z mojej, jednak mieli oni bardzo duże straty do mnie. Byli to Tomek Majewski oraz Piotr Szafraniec, który zasługuje na wielkie moje słowa uznania, bo praktycznie większość etapów spędził w ucieczkach, nigdy nie przeliczając tylko atakując. Tak więcej spokojna jazda w grupie i kontrola straty do uciekinierów przez cały etap. Etap dla mnie bez historii, po prostu przejechałem go i co najważniejsze udało mi się dowieźć do mety zwycięstwo w kategorii. W klasyfikacji Open spadłem na 7 miejsce, ale jest ono dla mnie wielkim sukcesem. Świetna impreza i już czekam na kolejne zawody, czyli Tatra Road Race i GMP.
Kolejny cel to oczywiście góry i MTB Trophy Grześka Golonki
Pełne wyniki:
https://system.timedo.pl/custom/ntrch2017/klasyfikacja_generalna_po3etapach.pdf
fot: Wiktor Bubniak, Dominik Gach